Crazy day
Pierwszy dzień w Tokio jak już wcześniej pisałam był dość zwariowany. Było mało czasu na odpoczynek i rozpakowanie bagaży. Hotel był położony w dzielnicy Nihonbashiodenmacho, niby niedaleko centrum Tokio, ale wieczorami ta część zamieniała się w oazę spokoju.
Nasz pokój hotelowy był przyzwoitej wielkości jak na japońskie standardy, do tego łazienka, już trochę mniejsza ale to żaden problem bo jest i deska klozetowa naszpikowana elektroniką. Co mi się w tych deskach podoba :) Otóż jedną z zalet posiadania tego cuda techniki jest to, że w łazience czeka na ciebie podgrzany "tron". (szczególnie przydatne w chłodne dni)
| Hotelowa łazienka. |
| Elektroniczna deska - cud techniki. |
| Typowy pokój hotelowy. |
| Widok z okna. |
| Wieczorami lepiej zasłaniać zasłony bo sąsiad zobaczy co mamy na talerzu. |
Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od zwiedzania Meiji jingu. Dotrzeć można w to miejsce na kilka sposobów ale nasz przewodnik wybrał podróż metrem. Wyobraźcie sobie osobę, która jechała w życiu może kilka razy metrem warszawskim czyli w linii prostej i przesiada się na metro tokijskie.
| Po prostu dżungla. |
Wracając do wątku wycieczkowego. Wysiedliśmy koło stacji Harajuku Yamanote line i ruszyliśmy w stronę świątyni. Wszystko odbywa się bardzo szybko i jest mało czasu na zdjęcia ale dajemy radę.
| Torii przy wejściu do Meiji jingu. |
| Baryłki z sake podarowane Świątyni. |
| Po drugiej stronie baryłki z winem. |
| Tabliczki wotywne zostawione przez odwiedzających Świątynię. |
Spacerkiem w stronę wyjścia. Myśleliśmy że na na dzisiaj koniec i pojedziemy do hotelu na zasłużony odpoczynek. Niestety spacerek się przedłuży. Idziemy w stronę Omotesando, a że wszyscy zgłodnieli czas było wrzucić coś na ząb.
| Skrzyżowanie na Omotesando, po lewej Laforet. |
| Jonathan`s restauracja familijna. |
| Prawie we wszystkich restauracjach w Japonii króluje menu obrazkowe. |
| Udon curry. |
Co charakteryzuje japońskie restauracje to menu obrazkowe. Zdjęcia zamawianego posiłku są z detalami tak aby zamawiający wiedział co znajduje się w środku, aczkolwiek nam się zdarzyło parę razy zamówić i się rozczarować. Zaletą owego menu jest również to, że jeżeli nie znamy języka japońskiego to wystarczy wskazać palcem kelnerowi daną potrawę i po kłopocie. My zamówiliśmy Udon curry jedno z moich ulubionych dań na liście. Kawałki mięsa cienko pokrojonego, gruby makaron zanurzony w curry. Pychotka!!!!. Wszystko niestety na szybko bo musieliśmy iść dalej.
Na dworze już zapadł zmrok a na nas czekał jeszcze spacer w kierunku Shibuyi. Szczerze jak patrzę na to teraz to nie wiem jak myśmy w ogóle to ogarneli.
| Pomnik psa Hachiko i popularne miejsce spotkań. |
Na szczęście ten pierwszy zwariowany dzień powoli się kończył. 36h na nogach, ale daliśmy radę.
| Po 36 godzinach nie ma się ochoty nawet na prysznic. |
0 komentarze