Pobudka o 4 rano, Tsukiji i Nikko.

by - poniedziałek, grudnia 19, 2016

Kolejny dzień i pobudka, tym razem bardzo wcześnie bo już po godzinie 4:00. Dlaczego tak wcześnie? Jest jedno miejsce w Tokio, gdzie o tej godzinie ludzie pracują pełną parą a turyści zwiedzają – Tsukiji. Czyli słynny targ rybny, na którym odbywają się licytacje tuńczyków. Oprócz tego można tu spotkać i kupić gatunki ryb i morskich stworzeń, których nigdy nie widzieliśmy na oczy. Tsukiji jest też miejscem, gdzie można zjeść świeżutkie sushi. Jest tu masa małych restauracyjek serwujących dania ze świeżych ryb i innych morskich delikatesów. Dla mnie jedynym ciekawym elementem są sklepy z nożami i po to zawsze tutaj wracam – po noże japońskie. 


 

Tego dnia czekał nas jeszcze jeden wypad za Tokio. Prosto z Tsukiji pojechaliśmy do Asakusy by tam wsiąść w rapid ekspres Tobu Line do Nikko. Tym razem nie mieliśmy szczęścia do pogody. Było pochmurnie i deszczowo. Podróż była bez przesiadek i trwała 2 godziny więc można było odespać w pociągu zaległy sen. Przed wjazdem do Nikko krajobraz zmienia się w zielone łąki i lasy, a podróżnych witają wspaniałe widoki gór pokrytych chmurami. Wysiedliśmy na stacji Tobu-Nikko i udaliśmy się w stronę bramek stacji. No i tu mały zgrzyt, okazało się bowiem, że zgubiłam bilet. Na szczęście nie ma problemu, ponieważ obsługa na stacji jest pomocna. Mimo bariery językowej Panowie pomogli kupić nowy bilet.


Na dworcu czekał już na nas autobus. Zaczęło padać, więc szybciutko wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę Toshogu – świątyni i mauzoleum Tokugawy Ieyasu, założyciela siogunatu Tokugawa. Kompleks świątyń położony jest na terenie Narodowego Parku Nikko i wpisany jest do księgi światowego dziedzictwa Unesco.


Autobus w stylu retro.

Pierwszy przystanek to Świątynia Rinnoji – jedna z najważniejszych Świątyń. Założona przez mnicha buddyjskiego Shodo Shonin. W głównym budynku świątyni możemy podziwiać posągi Amidy Buddy, Senju Kannon i Bato-Kannon. Trzy bóstwa symbolizujące trzy święte góry: Górę Nantai, Nyoho i Taro. Świątynia poświęcona tym trzem bóstwom Futarasan znajduje się niedaleko kompleksu Toshogu.
Pomnik Shodo Shonina.


Świątynia Rinnoji





 
Idąc spacerkiem w stronę Toshogu, w deszczu i przy aurze lekkiej mgiełki można było poczuć magię tego miejsca. Gdyby nie masa turystów to można by się było przenieść w czasie. Przed wejściem wita nas kamienna brama tori. Po jej przekroczeniu ukazuje się nam obraz pełen przepychu i bogactwa. W takim bowiem tonie przyozdobione są bramy i cały kompleks świątynny. Przed bramą Yomeimon na placu mijamy magazyny bogato przyozdobione w rzeźby. Najpopularniejsze z nich to m.in. małpki („see no evil, speak no evil and hear no evil”) oraz słonie Sozonozo wystrugane przez artystów, którzy nigdy wcześniej nie widzieli słoni.

 
Brama tori przed kompleksem Toshogu.

Pagoda.










Magazyny.




Brama Yomeimon jest imponująca. Zachwyciła nas masa kolorowych rzeźb i ornamentów, przyozdobionych złotem. Częstym motywem, który się tu pojawia jest smok. W tym miejscu odwiedzamy również Honjido Hall. W środku na suficie znajduje się malowidło smoka, zwane też płaczącym smokiem. Szybko przekonaliśmy się skąd ta nazwa. Pokaz przeprowadził kapłan uderzając o siebie dwa klocki drewna pod głową smoka. Dźwięk niesiony jest przez echo i przypomina dzwonek.






Brama Yomeimon.




 
Brama Yomeimon.



Tuż za bramą znajduje się główny budynek poświęcony duchowi Ieyasu oraz innym historycznym postaciom Toyotomi Hideyoshi i Minamoto Yoritomo . Niestety w tym czasie odbywały się prace konserwatorskie i budynek był osłonięty. Udało nam się jednak nagrać trochę wnętrza z ukrycia.
Toshogu jest miejscem wyjątkowym, ponieważ możemy tutaj spotkać połączenie dwóch religii – Shinto i Buddyzmu. W tamtych czasach nie było to nic dziwnego aż do okresu Meiji, który rozdzielił te dwie religie. W całej Japonii usuwano ze świątyń elementy buddystyczne i odwrotnie. Tutaj jednak nie do końca to się udało. Dzięki temu możemy podziwiać te unikatowe zabytki.
Spacerkiem doszliśmy do kolejnej Świątyni – Futarasan. Jedna z trzech świątyń zbudowanych przez Shodo Shonin. Dwie kolejne świątynie znajdują się u podnóża góry Nantai i przy jeziorze Chuzenji.
W tym miejscu odwiedzający mogą się pomodlić o pomyślny los. Kobiety zaś o zajście w ciąże i szczęśliwy poród. 


Świątynia Futarasan.






Nasze zwiedzanie przenosi się do położonego niedaleko Taiyuinbyo – mauzoleum Tokugawy Iemitsu. Tak samo jak w Toshogu i tutaj przewijają się motywy Shinto i Buddyzmu. Przed wejściem przechodzimy przez Bramę Niomon. Stąd prowadzą schody do kolejnej Bramy Nitemon strzeżonej przez dwóch niebiańskich króli. Wchodzimy kolejnymi schodami, gdzie znajduje się budynek z halą modlitewną (haiden).

W środku haiden można podziwiać piękne ornamenty, zdobione złotem ściany oraz kasetonowy sufit. Niestety, ale główna hala (honden) jest zamknięta dla zwiedzających i można ją podziwiać z zewnątrz. Niedaleko hali znajduje się mauzoleum Tokugawy Iemitsu. Cały kompleks jest bogato zdobiony, mimo że miał być skromniejszy od Świątyni Toshogu. Iemitsu chciał w ten sposób okazać szacunek swojemu dziadkowi, więc zbudował świątynię w taki sposób, aby nie odebrać blasku mauzoleum Toshogu.

 

Brama Niomon.




Brama Nitemon.








Mauzoleum Tokugawy Iemitsu.



Opuszczamy to magiczne miejsce i udajemy się w kierunku jeziora Chuzenji. Niestety pogoda się pogarsza i zaczyna coraz bardziej padać. Jedno szczęście, że jedziemy autobusem. Jezioro leży u podnóża góry a właściwie wulkanu Nantai. Tutaj też mamy trochę czasu na sesję zdjęciową, ale deszcz szybko zagania nas z powrotem do autobusu. Miejscowość choć mała to i tak przyciąga tutaj turystów. Oprócz tego, że można się wspiąć na sam szczyt wulkanu, to oferuje również relaks w pobliskich ciepłych źródłach. Niedaleko też znajduje się wodospad Kegon, który również odwiedziliśmy. Prawdziwe dzieło sztuki mierzące 97m. Oprócz dużego wodospadu, można było naliczyć jeszcze kilka mniejszych. 

Jezioro Chuzenji.


Wulkan Nantai.

 
Wodospad Kegon.


Oczywiście to nie jedyne atrakcje, ale czas niestety nie pozwala na więcej. Tym bardziej, że zrobiliśmy się głodni i mieliśmy w planach obiad w pobliskiej restauracji. Co było na obiad, oczywiście ramen. Po obiedzie udaliśmy się w drogę powrotną do Nikko. Tym razem nasz powrót wiedzie przez dosyć krętą drogę o nazwie Irohazaka. Zjazd jest bardzo kręty i czasami przyprawia o gęsią skórkę. Siedzieliśmy na końcu autobusu i dosłownie lataliśmy od jednego boku do drugiego. Zjazd liczy 48 zakrętów a nazwę swoją zawdzięcza alfabetowi japońskiemu (alfabet liczy 48 sylab a pierwsze z nich to „iroha”). Po drodze udało mi się zrobić zdjęcie małpek, które zamieszkują ten obszar. To było chyba jedyne zdjęcie, które udało się zrobić w trakcie jazdy.
Podróż do Nikko zajęła nam cały dzień, więc do Tokio zajechaliśmy zmęczeni. Na szczęście do końca dnia został nam czas wolny.
Niedaleko naszego hotelu znaleźliśmy restauracyjkę z Takoyaki (małe ośmiorniczki w cieście w kształcie kulek) do tego piwko = piękne zakończenie dnia.     
 



Takoyaki.







You May Also Like

0 komentarze