Pobudka o 4 rano, Tsukiji i Nikko.
Kolejny dzień i
pobudka, tym razem bardzo wcześnie bo już po godzinie 4:00. Dlaczego tak
wcześnie? Jest jedno miejsce w Tokio, gdzie o tej godzinie ludzie pracują pełną
parą a turyści zwiedzają – Tsukiji. Czyli słynny targ rybny, na którym odbywają
się licytacje tuńczyków. Oprócz tego można tu spotkać i kupić gatunki ryb i
morskich stworzeń, których nigdy nie widzieliśmy na oczy. Tsukiji jest też
miejscem, gdzie można zjeść świeżutkie sushi. Jest tu masa małych restauracyjek
serwujących dania ze świeżych ryb i innych morskich delikatesów. Dla mnie
jedynym ciekawym elementem są sklepy z nożami i po to zawsze tutaj wracam – po
noże japońskie.
Tego dnia czekał nas
jeszcze jeden wypad za Tokio. Prosto z Tsukiji pojechaliśmy do Asakusy by tam wsiąść
w rapid ekspres Tobu Line do Nikko. Tym razem nie mieliśmy szczęścia do pogody.
Było pochmurnie i deszczowo. Podróż była bez przesiadek i trwała 2 godziny więc
można było odespać w pociągu zaległy sen. Przed wjazdem do Nikko krajobraz
zmienia się w zielone łąki i lasy, a podróżnych witają wspaniałe widoki gór
pokrytych chmurami. Wysiedliśmy na stacji Tobu-Nikko i udaliśmy się w stronę
bramek stacji. No i tu mały zgrzyt, okazało się bowiem, że zgubiłam bilet. Na
szczęście nie ma problemu, ponieważ obsługa na stacji jest pomocna. Mimo
bariery językowej Panowie pomogli kupić nowy bilet.
Na dworcu czekał już na
nas autobus. Zaczęło padać, więc szybciutko wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę
Toshogu – świątyni i mauzoleum Tokugawy Ieyasu, założyciela siogunatu Tokugawa.
Kompleks świątyń położony jest na terenie Narodowego Parku Nikko i wpisany
jest do księgi światowego dziedzictwa Unesco.
Autobus w stylu retro. |
Pierwszy przystanek to
Świątynia Rinnoji – jedna z najważniejszych Świątyń. Założona przez mnicha
buddyjskiego Shodo Shonin. W głównym budynku świątyni możemy podziwiać posągi Amidy
Buddy, Senju Kannon i Bato-Kannon. Trzy bóstwa symbolizujące trzy święte góry:
Górę Nantai, Nyoho i Taro. Świątynia poświęcona tym trzem bóstwom Futarasan
znajduje się niedaleko kompleksu Toshogu.
Pomnik Shodo Shonina. |
Świątynia Rinnoji |
Idąc spacerkiem w
stronę Toshogu, w deszczu i przy aurze lekkiej mgiełki można było poczuć magię
tego miejsca. Gdyby nie masa turystów to można by się było przenieść w czasie.
Przed wejściem wita nas kamienna brama tori. Po jej przekroczeniu ukazuje się
nam obraz pełen przepychu i bogactwa. W takim bowiem tonie przyozdobione są
bramy i cały kompleks świątynny. Przed bramą Yomeimon na placu mijamy magazyny
bogato przyozdobione w rzeźby. Najpopularniejsze z nich to m.in. małpki („see no
evil, speak no evil and hear no evil”) oraz słonie Sozonozo wystrugane przez
artystów, którzy nigdy wcześniej nie widzieli słoni.
Pagoda. |
Magazyny. |
Brama Yomeimon jest
imponująca. Zachwyciła nas masa kolorowych rzeźb i ornamentów, przyozdobionych
złotem. Częstym motywem, który się tu pojawia jest smok. W tym miejscu
odwiedzamy również Honjido Hall. W środku na suficie znajduje się malowidło smoka,
zwane też płaczącym smokiem. Szybko przekonaliśmy się skąd ta nazwa. Pokaz
przeprowadził kapłan uderzając o siebie dwa klocki drewna pod głową smoka.
Dźwięk niesiony jest przez echo i przypomina dzwonek.
Brama Yomeimon. |
Brama Yomeimon. |
Tuż za bramą znajduje
się główny budynek poświęcony duchowi Ieyasu oraz innym historycznym postaciom
Toyotomi
Hideyoshi i Minamoto Yoritomo . Niestety w tym czasie odbywały
się prace konserwatorskie i budynek był osłonięty. Udało nam się jednak nagrać
trochę wnętrza z ukrycia.
Toshogu jest miejscem
wyjątkowym, ponieważ możemy tutaj spotkać połączenie dwóch religii – Shinto i
Buddyzmu. W tamtych czasach nie było to nic dziwnego aż do okresu Meiji, który
rozdzielił te dwie religie. W całej Japonii usuwano ze świątyń elementy
buddystyczne i odwrotnie. Tutaj jednak nie do końca to się udało. Dzięki temu
możemy podziwiać te unikatowe zabytki.
Spacerkiem doszliśmy do
kolejnej Świątyni – Futarasan. Jedna z trzech świątyń zbudowanych przez Shodo
Shonin. Dwie kolejne świątynie znajdują się u podnóża góry Nantai i przy
jeziorze Chuzenji.
W tym miejscu
odwiedzający mogą się pomodlić o pomyślny los. Kobiety zaś o zajście w ciąże i
szczęśliwy poród.
Świątynia Futarasan. |
Nasze zwiedzanie
przenosi się do położonego niedaleko Taiyuinbyo – mauzoleum Tokugawy Iemitsu.
Tak samo jak w Toshogu i tutaj przewijają się motywy Shinto i Buddyzmu. Przed
wejściem przechodzimy przez Bramę Niomon. Stąd prowadzą schody do kolejnej
Bramy Nitemon strzeżonej przez dwóch niebiańskich króli. Wchodzimy kolejnymi
schodami, gdzie znajduje się budynek z halą modlitewną (haiden).
W środku haiden można
podziwiać piękne ornamenty, zdobione złotem ściany oraz kasetonowy sufit.
Niestety, ale główna hala (honden) jest zamknięta dla zwiedzających i można ją
podziwiać z zewnątrz. Niedaleko hali znajduje się mauzoleum Tokugawy Iemitsu.
Cały kompleks jest bogato zdobiony, mimo że miał być skromniejszy od Świątyni
Toshogu. Iemitsu chciał w ten sposób okazać szacunek swojemu dziadkowi, więc
zbudował świątynię w taki sposób, aby nie odebrać blasku mauzoleum Toshogu.
Brama Niomon. |
Brama Nitemon. |
Mauzoleum Tokugawy Iemitsu. |
Opuszczamy to magiczne
miejsce i udajemy się w kierunku jeziora Chuzenji. Niestety pogoda się pogarsza
i zaczyna coraz bardziej padać. Jedno szczęście, że jedziemy autobusem. Jezioro
leży u podnóża góry a właściwie wulkanu Nantai. Tutaj też mamy trochę czasu na
sesję zdjęciową, ale deszcz szybko zagania nas z powrotem do autobusu.
Miejscowość choć mała to i tak przyciąga tutaj turystów. Oprócz tego, że można
się wspiąć na sam szczyt wulkanu, to oferuje również relaks w pobliskich
ciepłych źródłach. Niedaleko też znajduje się wodospad Kegon, który również
odwiedziliśmy. Prawdziwe dzieło sztuki mierzące 97m. Oprócz dużego wodospadu,
można było naliczyć jeszcze kilka mniejszych.
Jezioro Chuzenji. |
Wulkan Nantai. |
Wodospad Kegon. |
Oczywiście to nie
jedyne atrakcje, ale czas niestety nie pozwala na więcej. Tym bardziej, że
zrobiliśmy się głodni i mieliśmy w planach obiad w pobliskiej restauracji. Co
było na obiad, oczywiście ramen. Po obiedzie udaliśmy się w drogę powrotną do
Nikko. Tym razem nasz powrót wiedzie przez dosyć krętą drogę o nazwie
Irohazaka. Zjazd jest bardzo kręty i czasami przyprawia o gęsią skórkę.
Siedzieliśmy na końcu autobusu i dosłownie lataliśmy od jednego boku do
drugiego. Zjazd liczy 48 zakrętów a nazwę swoją zawdzięcza alfabetowi
japońskiemu (alfabet liczy 48 sylab a pierwsze z nich to „iroha”). Po drodze
udało mi się zrobić zdjęcie małpek, które zamieszkują ten obszar. To było chyba
jedyne zdjęcie, które udało się zrobić w trakcie jazdy.
Podróż do Nikko zajęła
nam cały dzień, więc do Tokio zajechaliśmy zmęczeni. Na szczęście do końca dnia
został nam czas wolny.
Niedaleko naszego
hotelu znaleźliśmy restauracyjkę z Takoyaki (małe ośmiorniczki w cieście w
kształcie kulek) do tego piwko = piękne zakończenie dnia.
Takoyaki. |
0 komentarze